Miejsce na dzielenie się smutkami, problemami, kłopotami.
Dajmy upust swojemu marudzeniu.
Zapraszam do dzielenia się swoimi smutkami, problemami dnia codziennego. Piszcie tu co Was męczy, co się wam nie udaje, z czym sobie nie radzicie. Opisujcie swoje troski. Im dokładniej, tym lepiej. Jest to miejsce na wymądrzanie się, dawanie dobrych rad. Na podpowiedzi dróg, które prowadzą do rozwiązań. Miejsce na wspieranie siebie i innych.Miejsce na wszystko, co Was boli. Piszcie o pechowych zdarzeniach, tragediach mniejszych i większych, a także o smutku, przygnębieniu.
Zachęcam do wpisywania w komentarzach choć jednego „marudka” dziennie. Napiszcie i zapomnijcie o nim. Niech ma;)
Jeśli Wasze problemy są większe i potrzebujecie wsparcia, podpowiedzi rozwiązania, to napiszcie proszę o tym. Nie mogę obiecać, że wszystkie uda nam się rozwiązać, ale mogę obiecać, że spróbuję wraz z moimi czytelnikami zrobić wszystko, co w naszej mocy.
cały dzień deszcz…
Rzeczywiście to może być dołujące. Łączę się w bólu. Polecam dobrą książkę i ciepłe łóżko. Pozdrawiam i dziękuję za podzielenie się małym smutkiem.
Związek po kilku latach nie jest już taki sam jak na początku, partner bardziej męczy niż cieszy,choć wciąż się to kocha i za nim tęskni…
Pani Małgorzato takie kryzysy są trudne i smutne, ale dają również szansę na rozwój. Nie znam szczegółów, więc trudno jest mi napisać coś wiecej, ale jeśli Pani potrzebuje czegoś ode mnie lub czytelników bloga to zapraszam do dalszego dzielnia się lub do kontaktu mailowego, ewentualnie osobistego. Trzymam kciuki za to, że wkrótce znajdziecie wyjście, które będzie dobre dla Waszej pary.
Moim drobnym kłopotem dzisiejszego dnia jest to, że nie mam najnowszego Pottera. Jeszcze;)
Musi być Pani szczęśliwą osobą,skoro ma Pani tylko takie problemy.
Albo nie traktuje Pani tego bloga poważnie.
Pani Gosiu,
Bardzo poważnie traktuję tego bloga. Kłopot, o którym napisałam jest rzeczywiście bardzo mały. Wychodząc na przeciw zapotrzebowaniu na moje większe problemy wymienię kilka;)
– Ogromne problemy z ogarnięciem marketingu internetowego (facebook, twitter, WordPress itd). Jestem tym sfrustrowana. Żeby robić to dobrze, musiałabym siedzieć przed komputerem całymi dniami. Moim priorytetem jest Rodzina i Pacjenci.
– Trudność w połączeniu życia zawodowego z prywatnym. Ten punkt wiąże się z pierwszym. Często porządek w naszym mieszkaniu pozostawia wiele do życzenia. Czasem, szczególnie wtedy, kiedy mam pacjentów po południu, nie mam tak wiele czasu dla dzieci, jak bym chciała. Cały czas nad tym pracuję i często olewam wszystko inne i spędzam czas z rodziną, a potem mam z kolei wyrzuty sumienia, że zaniedbałam pracę;)
– Codziennie też pracuję nad swoimi własnymi przywarami m.in. nad skierowaniem swojej uwagi z czarnego na białe. Pisałam o tym we wpisie: Zapraszam Cię do pozytywnej zmiany.
Napisałam tu o swoich kłopotach, bo chcę żeby mnie Państwo poznali, nie tylko jako terapeutę, ale też jako człowieka.
W Pani komentarzu, nie wprost, zadała Pani pytanie czy jestem szczęśliwa? Już od dłuższego czasu tak o sobie myślę. Jest to szczęście przez duże „S”, w którym, obok miejsca na przyjemne uczucia jest miejsce również na kłopoty, problemy, smutki. Dlatego też powstały takie miejsca na moim blogu, ale o tym już Pani pewnie czytała we wpisie: Miejsce na radości i smutki. Jeśli nie, zapraszam o lektury. Dziękuję za inspirację do kolejnych wpisów. Jeden z nich będzie o Szczęściu. Pozdrawiam serdecznie.
Czy smutecznik jeszcze działa? Źle mi, nie wiem co dalej… Trudno mi się żyje. Chyba nic już nie jestem w stanie zrobić.
A ja mam?
Brak pasji,hobby
To rzeczywiście frustrujące. Co lubiła Pani robić w dzieciństwie? Co sprawiało, że czas nie miał dla Pani znaczenia? Czy są takie aktywności? Jak to jest dzisiaj? Zachęcam do próbowania różnych sposobów spędzania czasu. Czekam na relację z poszukiwań. Pozdrawiam i życzę udanego dnia.
Chyba coś jest ze mną nie tak,bo do wszystkiego mam słomiany zapał.
Wszystko jest z Panią w porządku. Słomiany zapał to nic złego. Przeważnie to jest sygnał, że nie znaleźliśmy jeszcze tego, co nas naprawdę pasjonuje. Czasem przyczyna tkwi głębiej i wtedy być może warto skorzystać z pomocy coacha lub psychoterapeuty. Pozdrawiam.
dziś moja mała Córka kolejny raz zrobiła mi awanturę. O nic, jak zwykle. Od czasu, kiedy Jej ojciec nas zostawił, zachowuje się czasem, jak On względem mnie – bywa niemiła, mówi coś po to, żeby mi sprawić przykrość. Później mnie przeprasza, ale to jest cholernie ciężkie za każdym razem. I dziś znów było tak samo :/
Ostatnio dużo u mnie smutków/problemów, chociaż gdy ktoś patrzy na mnie z boku myśli- ona jest szczęściarą, ma wszystko, jest piękna, ma dom z ogrodem, cudne dzieci…nie musi pracować. Ale to nie tak, jestem sfrustrowaną matką czworga dzieci ( 20, 11, 7 i 21mcy) która nie wie czego chce w życiu, Chciałabym się czuć się potrzebna nie tylko w domu ( tu czuję się tylko sprzątaczką i kucharką ostatnio) chciałabym rozwinąć biznes, ale boję się że nie pogodzę tego z rodziną, że ktoś/coś ucierpi ( bo raz już tak było) ale z drugiej strony chcę się rozwijać i być docenianą. Nie wiem, czy coś czuję jeszcze do mojego męża, nasze relacje pozostawiają wiele do życzenia, a dzieci, głównie chłopcy są niegrzeczni, każdy wieczór kończy się awanturą…nieprzyjemną awanturą. Mąż dzieci wyzywa…i mnie, ale ja to nieważne. Takie mam 'w skrócie’ smuteczki…ehhh. Pozdrawiam z uśmiechem mimo wszystko.
Dobry wieczór. Bardzo przepraszam za milczenie. Od niedzieli jestem na szkoleniu. Niestety nie mam tu na tyle czasu, żeby z należytą uwagą pochylić się nad Państwa smutkami. Jestem tu także po to, żeby jeszcze lepiej móc Państwu pomagać, zarówno w gabinecie, jak i na blogu. Jednocześnie obiecuję, że odpiszę jak tylko wrócę. Życzę dobrej nocy.
Wracam do żywych;)
Pierwsza odpowiedź do Pani Agi: to, że córka jest niegrzeczna może świadczyć o bliskiej więzi pomiędzy Wami. Rozwód to trudny czas dla całej rodziny. Dziecko przeżywa go bardzo mocno. Trudne emocje takie jak złość, smutek muszą znaleźć gdzieś ujście. Jeśli pozwolimy dziecku w bezpieczny i akceptowalny sposób je przeżywać będą intensywne, ale również rośnie szansa na to, że szybciej przeminą. Tak to już jest z emocjami: przeżyte odchodzą, stłumione trują nas od środka. Rozumiem, że dla Pani jest to również nie łatwe. Zachęcam do rozmów z córką na ten temat. Być może do skorzystania z porady specjalisty. Pani uczucia również wymagają zaopiekowania. Dobrze się nimi podzielić z kimś bliskim. Polecam, w tym trudnym czasie, być dla siebie cierpliwą, dobrą, opiekuńczą. Jeśli ma Pani bardziej szczegółowe pytanie dotyczące zachowania córki lub swoich reakcji proszę napisać na maila. Pozdrawiam i życzę udanego dnia.
Teraz odpowiedź dla Pani Moni.
Cała Pani uwaga i czas są skoncentrowane na dzieciach. Zastanawiam się gdzie jest w tym wszystkim Pani? Pani emocje, Pani potrzeby, Pani miejsce. Przypuszczam, że będąc Mamą 4 dzieci trzeba się solidnie nagimnastykować, żeby znaleźć dla siebie czas. Pyta Pani czy nie będzie krzywdą dla dzieci jeśli zajmie się Pani realizacją swoich marzeń. Myślę, że dzieci do szczęścia potrzebują szczęśliwej Mamy. Nie znam dobrej odpowiedzi na to pytanie: Ja czy Dzieci? Wiem jedno: jest Pani tak samo ważna, jak dzieci. Tak samo ważna, jak mąż. Pisze Pani o tym, że wizerunek zewnętrzny nie zgadza się z tym, co ma Pani w środku. Jest tu dużo frustracji. Dużo spraw, wymagajacych pochylenia się nad nimi z uwagą i troską. Radzę zacząć od czegoś, co jest najprostsze. Często wtedy reszta zaczyna się układać sama. Na pierwszy plan wysuwa mi się w Pani sytuacji potrzeba odnalezienia siebie. Czego Pani z całego serca życzę. Jeśli nie wie Pani od czego zacząć zapraszam do gabinetu lub do napisania maila. Może ma Pani wśród znajmoych kogoś, kto byłby dla Pani wsparciem i drogowskazem, z kim mogłaby się Pani podzielić swoimi rozterkami? Zachęcam do znalezienie kogoś takiego. Pozdrawiam.
Szczególnie trudny jest dla mnie brak czasu, po powrocie ze szkoleń, a raczej natłok spraw do załatwienia.
Chcę ponarzekać na zarobki a tym samym na brak możliwości usamodzielnienia… to dolujace, pracować by wegetowac
Też nad tym ubolewam;( Myślę jednak, że dużo zależy od determinacji do tego usamodzielnienia się. W Polsce jest to na pewno trudniejsze i wymaga dużo więcej wysiłku niż w zamożniejszych krajach. Życzę podwyżki lub nowej, lepiej płatnej pracy. Pozdrawiam.
Gorszy dzień 🙁
Przykro mi. Mam nadzieję, że dziś już lepiej. Mogę jakoś pomóc?
Dziękuję radzę sobie jakoś :), ale w razie czego będę pamiętać 🙂
Mało optymistyczne podsumowanie czterech miesięcy blogowania, o którym mozecie przeczytać w najnowszym wpisie;(
Klotnia z wlasna ambicja.wieczne przygotowania do wojny?odnosi sie do wojny codziennej takiej wlasnie na tle ambicjonalnej….ze znow trzeba komus cos udowodnic…naprawde?tak czasami kompleksy zadza sie swoimi prawami?
Wojna zawsze wyczerpuje. Może warto sprawdzić jak to jest płynąć z prądem? Tylko po to, żeby potem świadomie wybrać…Odnośnie udowadniania czegoś komuś, polecam bajkę o dziadku, wnuczku i ośle. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Nie publikowanie moich skutków ?
Jak to? Pierwszy smutek jaki dostałam. Sprawdzałam 3 razy;)
Mam niechcieja w sobie, może ktoś zna jakieś sposoby, aby go wypędzić :/?
Może on jest po coś? Może trzeba go poznać, a nie od razu wypędzać?
Hmmm…
Przydalony obiad, mało czasu na gotowanie i marne sukcesy kulinarne
Cała masa nieporozumień z współpracownikami. Wynika to z małej ilość czasu na rozmowy. Najwyższa pora to zmienić. Nowy rok, nowa organizacja pracy, nowa jakość;) + margines na błędy, które przydarzają się w każdej relacji. Najważniejsze, że wszystkie te nieporozumienia potrafimy wyjaśnić. Na tym właśnie polega życie. Pozdrawiam czytelników i współpracowników.
Mało czasu na pisanie na blogu. Za to dużo pytań od pacjentów na portalu „ZnanyLekarz”. Wkrótce je wszystkie opublikuję, wraz z odpowiedziami.
Smutno, bo zawsze świętowałam barbórkę z dziadkiem górnikiem, a w tym roku tylko zapalony znicz na grobie…
Rozumiem. Grudzień to czas, kiedy mnie też w sposób szczególny brakuje bliskich. Pozdrawiam.
Nuda na blogu
Zgadza się na blogu nuda…ale za to dużo się dzieje w realu. Tak jak pisałam w ostatnim wpisie zajmuję się teraz lepszą organizacją swojego warsztatu pracy, po to żeby sprawniej pisać bloga. Dziękuję za reprymendę. Może pod jej wpływem napiszę jeszcze coś przed końcem roku. Pozdrawiam serdecznie.
Koniec roku. W pracy bardzo ciężko, inne stanowisko którego ciągle się uczę. Dokumentacja w mojej pracy nie pozwala mi poświęcać czasu dzieciom z którymi pracuje, ale też nie pozwala mi normalnie funkcjonować. Dziennie te same myśli. Muszę dać radę i dam sobie radę. Musiałam to wyrzucić z siebie, bo mnie to gniecie.
Trzymam kciuk.
Wyprowadzają męża
Dzień dobry Pani Sylwio. Czy mogę jakoś Pani pomóc? Nie bardzo rozumiem, co znaczy ten komentarz. Kto wyprowadza? Dlaczego? Proszę o więcej informacji.
Widzę,ze nie raczy Pani się pochylić nad moim problemem.
Przykro mi ale nadal nie wiem o co chodzi:(
Literówka,wyprowadzka męża.
Bardzo mi przykro. Czy mogę coś dla Pani zrobić?
Podpowiedzieć,jak przekonać do rozmowy,kogoś kto jest tak zamknięty w sobie i nie chce rozmawiać
Mogę się tylko domyślać jakie to jest dla Pani trudne. Niestety nie mam złotego środka na takie sytuacje. Bardzo mi przykro.
Nie życzę Pani,by przechodzila przez coś takiego. Ale jakby Pani sobie poradziła?
Dobry wieczór,
Takie chwile w życiu są bardzo trudne. Jednak najlepiej wtedy zająć się sobą. Próby nakłonienia męża do rozmowy zabierają Pani dużo energii,a prawdopodobieństwo ich skuteczności jest bardzo małe. Proponuję całą tą energię przekierować na bycie dobrą dla siebie. Co to znaczy? Proszę robić to, co podpowiada Pani ciało. Ono jest mądre. Jeśli chce płakać, niech płacze. Jeśli chce spać, niech śpi. Jeśli jest Pani smutno, proszę być z tym smutkiem. Jeśli się Pani boi, to z lękiem. Jeśli jest Pani zła, to ze złością. Proszę szukać wsparcia wśród rodziny, przyjaciół. Dobrze w takich chwilach korzystać ze wsparcia terapeuty. Proszę też pamiętać, że po burzy zawsze wychodzi słońce i w Pani życiu też kiedyś taki moment nastąpi. Życzę dużo siły. Wiem, że ten komentarz nie jest wystarczający w Pani sytuacji, ale przez internet niewiele więcej mogę dla Pani zrobić. Pozdrawiam serdecznie.
Jako terapeutka umie Pani pewnie unikać takich sytuacji i być dobrą żoną,stworzyć szczęśliwy związek.
Boli mnie,ze moje dziecko po części traci też ojca.
Dzień dobry, To czy dziecko po części straci ojca zależy w ogromnej mierze od Państwa. Po rozwodzie często dzieci zyskują więcej uwagi i miłości rodziców niż miały wcześniej. Dobrze zwrócić na to uwagę. Mąż rozwodzi się z Panią a nie z synem. Powinniście wspólnie porozmawiać z synem. Powiedzieć mu, że rozwód jest Waszą sprawą a nie jego. Wytłumaczyć, że kiedyś się poznaliście, pokochaliście i z tej Miłości jest On. Potem wasze drogi się rozeszły i teraz będziecie mieszkać osobno, ale zawsze Tata będzie w jego życiu. Dla dziecko ważna jest taka informacja, że zawsze może kochać i szanować zarówno Mamę, jak i Tatę i że rozwód to jest sprawa dorosłych, z którą dzieci nie mają nic wspólnego. Możecie go zapytać czego potrzebuje w tej sprawie od Was. Jak często chce się widywać z Tatą. Możecie też spróbować zrealizować te potrzeby. BARDZO WAŻNE jest żeby dziecka nie wikłać w rozwód. Nie mówić źle o rodzicu, który odchodzi. Połowa Pani syna to Tata, więc jeśli Pani mówi źle o tacie, to uderza to bardzo w syna. Syn powinien być jak najdalej od Waszego rozwodu, powinien dostać komunikat: „To nasza sprawa. Poradzimy sobie. Ty się zajmij szkołą, przyjaciółmi, swoimi sprawami”. Na koniec dodam, że terapeuta jest takim samym człowiekiem jak inni. Nie ma przepisu na dobry związek, bo taki przepis nie istnieje. Każdy związek jest inny. Często my się staramy, a druga strona nie i wtedy nawet gdybyśmy ten przepis znali, to i tak z tego nic nie wyjdzie. Być może napiszę na ten temat na blogu. Jeszcze raz życzę dużo siły. Pozdrawiam.
Jestem nieszczesliwie zakochana w kims zajetym. Sama tez jestem w zwiazku. Po 20 latach malzenstwa jestesmy z mezem juz tylko wspolnikami, ktorzy razem prowadza dom i wychowuja dziecko. Wiem, ze to duzo, ze mam w nim wsparcie, ale moje uczucia potrzebuja czegos wiecej. Ponad rok temu zaczal sie szalony romans z kims, kogo znalam duzo wczesniej, ale wtedy miedzy nami zaiskrzylo. Bylo kilka-kilkanascie potajemnych spotkan, rozmow, usciskow i pocalunkow, ale nic wiecej. Oboje nie chcemy przekraczac granicy, meczymy sie z tym. Teraz postanowilismy to skonczyc, od dwoch miesiecy nie kontaktujemy sie wcale. Wiem, ze tak jest lepiej, ale cierpie. Codziennie o nim mysle, nie moge zapomniec. Czy to kiedys minie?
Dzień dobry, poruszyła Pani bardzo ważny temat. Odpowiadając na pytanie: czy to kiedyś minie, napiszę, że bardzo dużo zależy od Pani. Jeśli będzie Pani w sobie pielęgnować nierealistyczny obraz sielankowego życia z innym mężczyzną to będzie ciężko. Proponuję żeby porozmawiała Pani szczerze ze swoim mężem o tym, czego Pani brakuje w Waszym wspólnym życiu. 20 lat to kawał czasu. Często jest tak, że to, czego szukamy na zewnątrz, znajduje się tuż obok nas, tylko trzeba po to sięgnąć. Wracając do uczucia, które żywi Pani do innego mężczyzny: jeśli nie będzie go Pani pielęgnować i podsycać, to ono umrze w naturalny sposób. Nie znam Pani sytuacji i nie wiem czy warto zawalczyć o tę miłość. Być może to jest dobra droga. Życzę udanych wyborów i trzymam kciuki za Panią. Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo Pani dziekuje za odpowiedz i pochylenie sie nad moim problemem. To nie jest tak, ze pielegnuje w sobie nierealistyczny obraz sielankowego zycia z kims innym. Ja widze wady tamtego mezczyzny, widze tez zalety mojego meza. Przez tyle lat z moim mezem nie raz rozmawialismy czego od siebie potrzebujemy, wielokrotnie tez probowalismy cos zmieniac. Ale czlowieka sie tak latwo nie zmieni, szczegolnie jesli sam tego nie chce… To nawet nie o to chodzi. Chodzi o to, ze wybierajac partnera ponad 20 lat temu ja potrzebowalam innych rzeczy, niz potrzebuje teraz. Jestem osoba, ktora sie zmienia i wciaz rozwija, moj maz nie i wtedy tego nie wiedzialam. Mozna powiedziec ze dzisiaj widze swoj blad w wyborze partnera, ale nic juz na to nie poradze. Nie wyobrazam sobie, zebym mogla zawalczyc o tamto uczucie, to zraniloby zbyt wiele osob. Wiec pozostaje zabic je w sobie i poczekac az rana zmieni sie w blizne.
Pani Paulinko szczerze Pani współczuję. i również dziękuję za tak szczere dzielenie się swoim światem. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo siły.
Dzień dobry, mam ogromny problem z synem. Wydaje mi się, że jest uzależniony od telefonu komórkowego, nie chce się uczyć i wogóle nic mu się nie chce 🙁 tylko telefon. W sobotę w końcu nie wytrzymałam, zabrałam telefon siłą bo nie chciał oddać. Wybuchła wielka awantura, nie chcę opisywać w szczegółach, ale dla mnie to był dramat. Co dalej robić, syn dopytuje kiedy oddam mu telefon? Nie wiem co dalej? Czy poradzę sobie sama z tym problemem czy już trzeba się udać do specjalisty? Proszę o pomoc.
Dzień dobry,
Trudno powiedzieć coś na ten temat, dysponując tak małą ilością informacji. Nie wiem ile lat ma Pani syn, ile czasu spędza na telefonie, jak wyglądają inne jego aktywności. Proszę przeczytać mój artykuł na ten temat: Instrukcja obsługi nastolatka. Znajdzie go Pani TUTAJ. Ponadto polecam książki Jasera Juula, a także książki polecane w w/w artykule. Pozdrawiam serdecznie. PS. W Radośniku umieściła Pani komentarz na temat fajnej rozmowy z synem, czy to znaczy, że problem sam się rozwiązał?
Dziękuję za odpowiedź. Instrukcję obsługi nastolatka, którą pani napisała już dawno przeczytałam,ale niestety nie udaje mi się dotrzeć do mojego dziecka, pewnie to błędy popełnione przez nas podczas wychowania. Syn ma 15 lat i jest bardzo zbuntowany. Z telefonem spędza każdą wolną chwilę i niestety jest to też czas, który powinien spędzać na nauce. Zresztą twierdzi, że nie ma obowiązku się uczyć tylko chodzić do szkoły. Tak pochwaliłam się fajną rozmową, bo wcześniej bardzo rzadko nam się to zdarzało. Niestety problem się nie rozwiązał, na razie nie oddałam telefonu. Powiedziałam, że muszę to przemyśleć i on też, a potem ustalimy wspólnie zasady na jakich będzie korzystał z telefonu. Nie wiem czy dobrze robię czy popełniam kolejny błąd.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że poświęciła mi pani swój cenny czas.
Chodzę na terapię. Terapeutka stałą się dla mnie niezwykle ważną, bliską osobą. I boli mnie bardzo, że ja dla Niej taka nie jestem. Owszem, jest dla mnie miła i uprzejma – ale tylko dlatego, że jestem Jej klientką. Boli mnie, że wszystko, czym się z Nią dzielę, co jest dla mnie tak osobiste, stanowi dla Niej tylko pracę. JA nie jestem ważna jako ja – mam znaczenie tylko jako klientka, mam dla Niej wartość 100 zł za godzinę. Słucha mnie, bo Jej za to płacę.
Boli mnie, a jednocześnie wstyd mi przed samą sobą tych uczuć – bo przecież czego więcej mogę od Niej oczekiwać? Co więcej może mi dać? Nie sprawię, że nagle stanę się dla Niej ważna.
Tak bardzo chciałabym po prosu Ją przytulić…
Jutro spróbuję z Nią o tym porozmawiać, o ile zdobędę się na odwagę. Bo próbuję już od kilku miesięcy…
Dziękuję za podzielenie się swoim smutkiem. Koniecznie proszę porozmawiać o tym ze swoją terapeutką. Nasi klienci są dla nas bardzo ważni. Stają się, w trakcie terapii bardzo bliskimi nam osobami. Skąd pomysł, że nie jest Pani ważna dla swojej terapeutki? Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za ten wpis.
Dziękuję bardzo za Pani odpowiedź, podniosła mnie na duchu. Skąd pomysł? Może stąd, że jest to tylko Jej praca – a więc, jak by nie patrzeć, robi to wszystko dla pieniędzy. Moje problemy nie są Jej problemami. Ona musi trzymać dystans. Spędzam z Nią godzinę, a potem wychodzę – a Ona nie myśli już o mnie więcej. Wiem, że moje oczekiwania bycia ważną dla Niej – tak samo ważną, jak Ona jest ważna dla mnie – są nierealne, ale to nie zmienia faktu, że… boli. Strasznie boli.
Czy smutecznik jeszcze działa? Źle mi, nie wiem co dalej… Trudno mi się żyje. Chyba nic już nie jestem w stanie zrobić.